Rząd Marcinkiewicza już w 2006 roku przygotowywał się do likwidacji złtówki, J. Kaczyński określał konkretne daty o wejściu Polski do strefy euro.

 5 kadencja, 9 posiedzenie, 4 dzień (27.01.2006)

35 punkt porządku dziennego: 
Informacja rządu dotycząca opracowania nowego planu konwergencji i planowanej wizyty przedstawicieli rządu w tej sprawie w Komisji Europejskiej (druk nr 249).

 

Poseł Zygmunt Wrzodak:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Przedstawiam stanowisko na temat informacji rządu dotyczącej konwergencji za 2005 r.

    Panie ministrze, w informacji oczywiście nie mówicie nic o tym, jakie jest stanowisko rządu dotyczące tego, czy jesteście za likwidacją polskiej złotówki, czy nie. Ale kierunek, który w tej informacji pokazaliście, ewidentnie wskazuje, że będziecie szli w tym kierunku, że będziecie spełniać wymogi traktatu z Maastricht, które polegają na tym, że przede wszystkim trzeba dostosować wszelką ekonomię i polski pieniądz do tych wymogów, a więc do likwidacji polskiego złotego i wprowadzenia euro. I dlatego między innymi tak nagłośniona została sprawa deficytu budżetowego, długu publicznego i wszelkich innych zobowiązań, które musi ponosić skarb państwa. A więc chodzi o problem obsługi długu publicznego i deficytu budżetowego.

    Panie ministrze, doskonale pan wie, że to nie jest problem wysokości, tego, czy deficyt będzie wynosił 60 czy 30%, tylko obsługi tych długów. Ameryka pod koniec lat 90., na przełomie roku 2000 miała deficyt budżetowy sięgający nawet 90% PKB. Koszt obsługi tego deficytu był minimalny. Również Polska, jeżeli chce się rozwijać, prowadzić inwestycje, bezwzględnie musi zmienić politykę pieniężną. Oczywiście rząd nie zrobi tego bez zgody Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej. To jest niedopuszczalne, skandaliczne i niespotykane w Europie, że inflacja wynosi około 1%, a stopa procentowa - 5,7%. Każde obniżenie stopy procentowej przez Narodowy Bank Polski zmniejsza obsługę deficytu budżetowego i długu publicznego. Tu jest potrzebna zmiana, tu jest potrzebna polityka rządu. Ja wiem, że w tej kwestii możecie się odbić od NBP, ale jeżeli nie podejmiecie tej dyskusji, to deficyt budżetowy będzie wynosił na przykład 20%, a obsługa będzie wynosić tyle samo, ile wynosiłaby, gdyby deficyt był 40%. Jeżeli nie nastąpi tutaj zmiana, to nie będzie zmiany polityki gospodarczej na prorozwojową, proinwestycyjną, zmniejszania radykalnie bezrobocia, podniesienia stopy życiowej Polaków, zwiększenia popytu wewnętrznego, który napędza koniunkturę gospodarczą. I te mechanizmy muszą się tu znaleźć, a nie realizacja zaleceń zewnętrznych dla naszego państwa, bo jeżeli dany naród, dane państwo nie ma własnej polityki ekonomicznej, jest zdane na innych. My nie chcemy takiej polityki.

    Celem mojego myślenia, mojego działania jako posła Rzeczypospolitej jest robienie wszystkiego w interesie narodu i naszego państwa i dopiero później potrzebne jest myślenie, jak się znaleźć w polityce geopolitycznej. Najpierw trzeba patrzeć przez pryzmat własnego narodu, własnego państwa. A tu jest odwrotnie od szesnastu lat. Zresztą od wojny... Poprzednicy myśleli bardziej o interesie Związku Sowieckiego aniżeli Polski, a teraz... Liczę na to, że to się zmieni, ale przez te szesnaście lat każdy polityk ekonomiczny myślał o interesie międzynarodowych spekulantów finansowych.

    Panie ministrze, jak to się dzieje, że Narodowy Bank Polski ma ogromne depozyty różnych banków zagranicznych; depozyty, nadwyżki tych banków są składane do NBP na procent: inflacja plus 100%, nieraz wynosiło to 6 i 12%. Te banki nie prowadzą aktywnej polityki kredytowej dla polskiego klienta, przede wszystkim gospodarczego, żeby wprowadzać pieniądze do rozwoju. Praktycznie nic nie robiąc, mają zawsze gotówkę na koniec NBP. NBP wyprowadza ogromne pieniądze do różnych niepolskich banków w Polsce. Kosztem czego? Dywidendy. Pięknie teraz - przepraszam za takie określenie - załatwił was Narodowy Bank Polski, dając wam 450 mln zł, tak, rządowi PiS, żeby się pocieszyli, i jeszcze pokazał mechanizm, jakąś taką marmoladkę dla zamydlenia oczu: macie 450 mln zł, a nie 4,5 mld zł. Później dorzucił jeszcze około 800 mln z groszami i: cieszcie się. A gdzie jest reszta, panie ministrze? Bardzo bym prosił, żeby posłowie w tej kwestii mieli pełną wiedzę, żebyśmy wiedzieli, ile depozytów jest składanych w Narodowym Banku Polskim, na jaki procent i jaki to ma wpływ na dywidendę dla budżetu naszego państwa. Wtedy otworzą się wielu posłom oczy, że ta polityka jest po prostu obłędna.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Wracając do prowadzenia polityki powolnego wypierania polskiego złotego i wprowadzania euro, trzeba też wiedzieć, że wymiana euro na przykład we Francji... przelicznik był taki, że zawyżono kurs euro w stosunku do franka. I nagle Francuzi się obudzili, że mają wymienione pieniądze, ale za nie mniej zarabiają, a więcej muszą płacić kosztów stałych, takich jak utrzymanie rodziny, mieszkania, jak zakup różnych towarów itd. To bardzo mocno dotknęło między innymi Holendrów, którzy dali temu wyraz - i całe szczęście - w referendum dotyczącym konstytucji Unii Europejskiej. To był powód również we Francji, bo stopa życiowa po wymianie waluty obniżyła się w tych wszystkich krajach, które wprowadziły euro. W Hiszpanii zatrzymano inwestycje, Włosi rozważają możliwość powrotu do waluty narodowej. Tak samo Francuzi. Wielka Brytania, Dania i Szwecja, które nie wprowadziły waluty Unii Europejskiej, czyli euro, rozwijają się na wyższym poziomie i bezrobocia tam nie ma, a wręcz tworzy się nowe miejsca pracy, o czym mogli się przekonać Polacy. A w Austrii bezrobocie po wymianie waluty wzrosło radykalnie. W Hiszpanii po wymianie waluty wzrosło radykalnie...cdn